top of page

Trening pokazowy

Ruska & Sensation

Aiden


Wiosna! Od razu się robi weselej, kiedy człowiek się przejdzie między kwitnącymi morelami. Pachniały tak cudownie, że aż zmobilizowały mnie do jakiegoś treningu. Weszłam sobie do stajni klaczy i przywitałam się ze Starky, która czekała na jazdę pod okiem Valentine. Pomiziałam ja po pyszczku, a potem mój wzrok powędrował do otwartego boksu na drugim końcu korytarza. Zawędrowałam tam i zobaczyłam Aidena czyszczącego Sensation.

- Kto cię do tego zmusił? - zapytałam, opierając się na drzwiczkach.

- Aaa nikt... - odparł, nie odwracając się. - Miałem wolną chwilę, a ta pannica dopominała się uwagi.

- Nadal nie chcesz się nauczyć jeździć? - zapytałam kontrolnie.

- Z tobą za nauczycielkę? Eh, nie dzięki. - Parsknął śmiechem, w reakcji na co skrzyżowałam ręce i groźnie popatrzyłam na jego plecy.

- Jestem świetną nauczycielką!

- Mhm, w tym jak być jednym wielkim chaosem na pewno.

- Oj tam, dobra. Nie to nie.

Spojrzał na mnie z uśmiechem, coby upewnić się, że nie strzeliłam focha.

- Właściwie – zaczęłam po chwili – to można by ją wziąć na lonżę i jakiś lekki trening.

- Dokończę kopyta.

- To ja pójdę po sprzęt.

W siodlarni nie było żywej duszy. W ogóle dzisiaj jakoś tu pusto, więc pomyślałam, że większość ludzi i koni pojechało sobie na odprężający terenik. Zabrałam prezenterkę, bat i lonżę, po czym wróciłam do arabka i Aidena. Koń był już czysty, więc podpięłam lonżę i wyprowadziłam ją z boksu. Hala była pusta, więc tam postanowiliśmy popracować.

- Zostajesz? - zapytałam, kiedy zauważyłam, że chłopak zamyka drzwi i kieruje się na trybuny.

- A nie mogę? - zerknął na mnie, unosząc brwi.

- No możesz, możesz... Ale skoro już tu jesteś to połóż nam kilka drągów na ziemi, dobrze? Proszę?

Stwierdził, że w sumie to nic mu to nie zaszkodzi, więc udał się do magazynku i zabrał za wynoszenie belek. Ja w tym czasie pogłaskałam Sense po szyi i wiedząc, że klaczka ma dobre nastawienie do pracy – poprosiłam ją o stęp dookoła mnie. Dałam jej sporo luzu, chodziła sobie na dłuugiej lonży, pomalutku, na spokojnie.

Rozglądała się po okolicy, ale zachowywała czujność, na wypadek gdybym o coś ją poprosiła. Wewnętrzne ucho kierowała cały czas w moją stronę. Trzymałam za sam koniuszek lonży i obserwowałam konia. Spodobała mi się od kiedy tylko zobaczyłam ją w Classical. Od kiedy przyjechała do Dragon Hill udowadniała, że kupienie jej było jedną z lepszych decyzji przez nas podjętych. Co prawda nie miała jeszcze szansy pokazać się na zawodach, ale na wszystko przyjdzie czas.

Zmieniłyśmy kierunek. Po kilku minutach klaczka naturalnie zaczęła się nudzić, ale uznałam, że jest już gotowa na kłus. Delikatnie skróciłam taśmę, a jej końcówką pogoniłam Sense do szybszego chodu, jednocześnie cmokając. Nie musiałam powtarzać dwa razy. Przejście wyglądało fatalnie, ale to tylko przez jej radość z nowej możliwości. Za chwilę przestała machać głową na wszystkie strony i trochę się uspokoiła. Przez jakiś czas wysoko trzymała głowę, ale już po kilku okrążeniach wygięła szyję i lekko ją opuściła. Bat leżał na ziemi i w zamierzeniu miał tam pozostać tak długo, jak tylko było to możliwe.

- Drągi gotowe – oznajmił Aiden, wdrapując się po schodkach na trybunę.

Skinęłam głową.

Sensation parsknęła kiedy kazałam jej przyspieszyć i momentalnie spełniła moją prośbę. Zaczęła się fajnie angażować, wysoko podnosiła nóżki, próbowała je wyciągać, podobnie jak szyję. Generalnie: bardzo starała się zrobić dobre wrażenie.

Po jakimś czasie zwolniłam ją do stępa i zmieniłyśmy sobie kierunek. Zakłusowanie było ładne, płynne, ale i dynamiczne. Pochwaliłam ją standardowym „dobry koń!” i zerknęłam na drążki. Było ich sześć, leżały w linii prostej. „No dobra”, pomyślałam - „tym zajmiemy się za chwilę”.

Klaczka energicznie poruszała się po okręgu. Czasami wydłużałam lonżę lub skracałam ją, aby trochę urozmaicić jej rozgrzewkę. Stwierdziłam, że właściwie to możemy pokusić się już o galopik. Lekki skróciłam taśmę, tak, że w jednej ręce miałam dwie pentelki. Zarzuciłam końcówką w powietrzu i tradycyjnie zacmokałam. Mój aniołeczek natychmiast przeszedł w galop. Co prawda zrobiła to poprzez dziwny podskok, no ale już mniejsza. Później będziemy to szlifować.

Dałam się jej wybiegać. Później zmieniłyśmy kierunek i po może dwudziestu okrążeniach poprosiłam ją o zwolnienie do kłusa. Zrobiła to trochę niechętnie, ale reakcja była szybka.

- Dobra kasztanka, dobra! - zaświergotałam,rozpływając się nad jej grzecznością.

Chwilę później machnęłam drugą ręką, a koń zagalopował. Potem znowu poprosiłam o kłus, później stęp, a ze stępa galop. Bawiłyśmy się tak przez jakiś czas, wprowadziłyśmy także zatrzymania i przyznam szczerze, że Sense radziła sobie bardzo dobrze. Miała jakieś drobne problemy z przejściem do galopu, bo za bardzo się wtedy cieszyła, jednak ogólnie sposób jej poruszania się był jak najbardziej zadowalający.

Zatrzymałam ją i podeszłam.

- Dostaniesz co najmniej trzy marchewki – obiecałam, całując ją w chrapy.

Stępem skierowałyśmy się na drążki. Była wyraźnie zaciekawiona, więc pozwoliłam jej obwąchać drewniane belki. Później przeszłyśmy przez nie stępem, z tymże w jednej ręce trzymałam bacik i delikatnie szturchałam ją w łopatkę, aby wiedziała, że należy przez to przechodzić energicznym krokiem. Ale ładnie podnosiła kopyta, puknęła tylko kilka razy. Pochwaliłam ją, a zaraz potem stwierdziłam, że czas zrobić to w kłusie.

Pociągnęłam ją trochę mocniej i udało nam się ruszyć truchcikiem. Poszło dobrze, tak samo jak kolejne 3 próby. Wydawało mi się, że Sense dobrze się bawi i takie urozmaicenia sprawiają jej frajdę. Tym lepiej.

Przez kilka minut łaziłam z nią po całej hali stępem, tłumacząc, że kiedy ja się zatrzymam – ona powinna zrobić to samo. Nie było z tym najmniejszego problemu. Klaczka od razu stawała w prawidłowej pozie, szturchając mnie nosem.

Później stawałam przed nią i odpowiednio korygowałam jej postawę tak, by jak najlepiej pokazać jej walory. Ale z tym także nie było trudności – kasztanka potrafiła się zaprezentować. Mimo to ćwiczyłyśmy przez dłuższą chwilę.

Na koniec postanowiłam puścić ją luzem, żeby miała jeszcze trochę radochy za całkiem udany trening. Odpięłam lonże i gestem dłoni kazałam jej odbiec. Zadowolona ruszyła galopem. Od razu nabrała więcej energii, podniosła ogon i generalnie trochę się popisywała. „Patrzcie na mnie! Jestem śliczna!”.

Trochę poszalała, pobrykała, ale później najwyraźniej się zmęczyła, bo zwolniła do stępa i z opuszczoną głową błądziła po całej hali, po czym ustawiła się przy drzwiach, jakby mówiła „Ok, skończyłam. Możemy już iść”.

Wobec tego zapięłam ją, Aiden otworzył wrota i odprowadziliśmy ją do stajni.

Klaczka była już zmęczona i kiedy tylko weszła do swojego boksu, dorwała się do wodopoju. Poczekałam, a gdy skończyła dałam jej kilka marchewek i zamknęłam boks.

Aiden grzebał w swoim telefonie, w końcu oderwał wzrok od ekranu i popatrzył na mnie.

- Eee, Val pisze, że przyjechali jacyś ludzie, którzy twierdzą, że dla ciebie pracują...

- A no tak! Zapomniałam!

Ostatnie posty
Archiwum
Tagi:
Nie ma jeszcze tagów.
Follow Us
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square

© 2023 by The ATLANTA GOLF CLUB. Proudly created with Wix.com

  • google-plus-square
  • Twitter Square
  • facebook-square
bottom of page