top of page

Trening crossowy

Amelia & Octavia

Ray

Popatrzyłam na Amelię, która właśnie poprosiła mnie o pojechanie z nią na tor crossowy. Nie miałam ochoty na jej towarzystwo ani teraz, ani w żadnym innym momencie, jednak nie ładnie było ją ciągle spławiać. Tym bardziej, że Amelia Stark za bardzo spławić się nie pozwalała.

Na trening wybrałam sobie Evil Evolution, która wymagała uspołecznienia, a w towarzystwie spokojnej Octavii mogło się to udać. Udałam się do siodlarni, gdzie akurat była także Blondie wybierająca czaprak z wielkim skupieniem wypisanym na twarzy.

- Wyrobisz się w pięć minut? - zapytałam, zabierając siodło z wieszaka.

Zerknęła na mnie badawczo, a później skinęła głową, wracając do przerwanej czynności.

Szybko wzięłam, co potrzebowałam i ułożyłam sobie sprzęt pod boksem karej. Przywitała się ze mną dość wstrzemięźliwie, ale to i tak postęp. Kiedy przyjechała wystawiała do mnie zadek i straszyła, że kopnie.

Przystąpiłam do czyszczenia, co w gruncie rzeczy nie było prostą sprawą. Evil tego nienawidzi. Kiedy zobaczyła kopystkę myślałam, że spali ją wzrokiem. Natomiast w momencie gdy podeszłam do niej z czaprakiem i podkładką w ręku strzeliła minę ala nikczemny gremlin i próbowała mnie ugryźć, chociaż była przywiązana uwiązem do kraty.

- Co ja z tobą mam, ślicznotko... – westchnęłam.

- Tia, mógłbym powiedzieć to samo – powiedział Ray, który chyba przyglądał nam się od dłuższego czasu, stojąc sobie na korytarzu.

Uśmiechnęłam się, podpinając popręg.

- Amelia serio chce się z tobą zaprzyjaźnić – stwierdził.

- Ale to nie jest tak, że ja nie chcę. Tylko... no... nawet nie wiem o czym mam z nią gadać.

- Spróbuj coś wymyślić... - poprosił. - Nie przyjechała na przeszpiegi.

- A kto ją tam wie...

- Jestem pewny. Liv, jest jedną z nielicznych normalnych osób w mojej rodzinie, daj jej szansę.

- Apropos, ciągle unikasz tematu swojej bliższej rodziny – zauważyłam. - Masz z tym jakiś problem?

- Może trochę... Dobra, muszę lecieć. Bądź miła. - Cmoknął mnie w policzek i poszedł do paszarni.

Kiedyś to z niego wyciągnę... Tymczasem Evil zamierzała wyciągnąć z mojej kieszeni cukierki, na szczęście w porę się odsunęłam.

- To na później!

Dokończyłam przygotowania i wyprowadziłam ją ze stajni. Amelia i jej Octavia już czekały. Moja kara nie potrafiła ustać w jednym miejscu, toteż wsiadłam na nią praktycznie w biegu. Ale jakoś dałam radę. Zebrałam wodze i ruszyłam w kierunku lasu. Amelia po chwili nas dogoniła i zrównała się z nami. Uwielbiałam jej konia. Avi była cudownym, pięknym koniem. Spokojna, przyjazna i bardzo cierpliwa.

- Kiedy pierwsze zawody? - zapytałam, wiedząc, że Amelia aż się do tego pali.

- Niedługo, niedługo... - uśmiechnęła się. - Póki co trenujemy pod okiem Louise, ale jest trochę zbyt poważna. No i nie odpuszcza ani na moment... - Na chwilę się przygarbiła, ale później wzięłam głęboki oddech i poprawiła się w siodle. - Bo wiesz, zawody zawodami, ale skoki są fajne. To zabawa.

Uśmiechnęłam się do niej, lekko szturchając Evil łydkami, bo podejrzanie wpatrywała się w stertę śmieci.

Trochę przyspieszyłyśmy kroku, gdy wjechałyśmy już do lasu. Pogoda była całkiem ładna. Świeciło słońce, na niebie znajdowało się jedynie kilka dużych, białych chmur, a temperatura utrzymywała się w okolicach 15 stopni. Jedynie wiatr trochę nam przeszkadzał, ale kiedy zakłusowałyśmy, zrobiło się nam cieplej. Evil była wyjątkowo usłuchana. Rzadko chodzi w tereny, ale dziś zamiast szaleć i się wyrywać, zachowywała spokój i po prostu oczekiwała ode mnie poleceń. Co prawda co jakiś czas chciała wyrwać wodze, albo odstawiała jakieś dziwne figury typu skok w bok, ale generalnie byłam z niej zadowolona.

Octavia zachowywała się jak aniołek. Grzecznie szła przed siebie i ani razu nie zrobiła niczego, co naruszyło by ten stan. Reagowała na każde polecenie Amelii. Chociaż szła trochę wolno i często trzeba było jej przypominać, by była troszkę żwawsza. Jechałyśmy sobie tym kłusikiem po znanych nam już szlakach i ścieżkach. Trochę nadrabiałyśmy sobie drogi, żeby rozgrzać koniska przed dojazdem na miejsce. W końcu przyszedł czas na zagalopowanie.

To była prosta, piaszczysta droga o długości około 800 metrów z obydwu stron znajdował się gęsty las. Jechałam pierwsza, a Amelia z Octavią jakieś dwie długości za nami. Mocniej usiadłam w siodle i wypchnęła klacz do galopu, czego nie trzeba jej było powtarzać dwa razy. Ochoczo ruszyła przed siebie, trochę szarżując. Musiałam się trzymać i być przygotowaną na wszystko.

- Wszystko gra? - krzyknęłam za siebie.

- Tak, jest cudownie – odparła Mel, lekko zdyszana.

Pozwoliłam Evil przyspieszyć. Była taka nabuzowana, że byłam pewna, iż zaraz wpadnie jej do głowy jakiś bardzo głupi pomysł. Na szczęście po chwili odpuściła i jakoś tak poczułam większą kontrolę.

- Dobry z ciebie demon - szepnęłam z uśmiechem, a klacz jak to miała w zwyczaju, wydawała z siebie groźne odgłosy. Gdy alejka się skończyła, zwolniłyśmy do kłusa i pokonałyśmy łagodny zakręt, wyjeżdżając na tor do crossu z niskimi przeszkodami.

- Pięć minut na indywidualną rozgrzewkę – powiedziałam, a Amelia skinęła głową i odjechała kawałek dalej.

Zaczęła od ćwiczeń w stępie, cofania i zwroty. Później rozciągała konia na woltach, ósemkach i serpentynach, co jakiś czas robiąc przerwę na ustępowanie od łydki (niedawno się tego uczyły). Generalnie miło było się im przyglądać, bo pomimo, że miały ze sobą do czynienia dość krótki czas, to jednak zdążyły się już zgrać i do siebie pasowały. Avi cały czas była grzeczna i wiać było, że chce tego treningu, chce współpracować.

Evil miała dziś świetny humor, jeśli weźmiemy pod uwagę jej zachowanie na co dzień. Była kontaktowa i naprawdę rzadko próbowała swoich sztuczek. Starała się i chętnie wykonywała ćwiczenia.

Starałam się ją jak najlepiej rozciągnąć, jeździłyśmy kłusem pośrednim, robiłyśmy masę przekątnych, ale także serpentyny i wolty. Wkrótce zaczęła pracować aktywniej i powolutku mogłam ją zbierać.

Octavia, jak to Octavia, zachowywała się bez zarzutu. Świetnie reagowała na sygnały, a Amelia nauczyła się już jak jasno dawać do zrozumienia swoje zamiary.

Postanowiłyśmy przeskoczyć jakieś dwie przeszkódki, a potem już spróbować swoich sił na całym torze. Wybrałyśmy beczkę i kłodę.

Miałyśmy jechać pierwsze, więc wypchnęłam Evil do galopu, zrobiłyśmy duże koło i najechałyśmy na drewnianą, starą beczkę. Klacz próbowała przyspieszyć, ale powstrzymywałam ją. W porę to zaakceptowała i skok się udał. Po wylądowaniu skierowałam wzrok na kłodę i wybrałam najodpowiedniejszą drogę. Tym razem kara nawet nie starała się mnie jakoś wyprowadzić z równowagi, co w sumie było bardzo dziwne. Spokojnie najechałyśmy, docisnęłam łydki w odpowiednim momencie i pokonałyśmy przeszkodę w całkiem ładnym stylu.

Poklepałam ją, a w tym samym momencie Avi płynnie przeszła w galop i najechała na beczkę. Nie robiła na niej żadnego wrażenia. Idealnym tempem najechała i przeskoczyła przeszkodę, ładnie baskilując. Tak samo poszło jej z kłodą. Octavia to świetna nauczycielka.

- To co? Która pierwsza? - zapytałam, podjeżdżając do nich, kiedy skończyły.

- Możecie wy. - Amielia uśmiechnęła się i gestem puściła nas przodem.

No dobrze. Pogłaskałam Evil i stanęłyśmy pod rozłożystym dębem – na domniemanej linii startu.

- Do startu... - mówiła Mel – gotowi... start!

Spięłam konia do galopu, co nie było ani trochę trudne. Ponownie miałyśmy przed sobą beczkę, a za nią kłodę. Dla Evil nie były więc niczym nowym. Chętnie najechała i, moja wina, wybiła się za wcześnie. Stuknęła kopytami o ścianę beczułki, co trochę wyprowadziło ją z równowagi. Szybko ją ogarnęłam i przy kłodzie pilnowałam już dużo uważniej. Najwyraźniej z powodzeniem. Dalej miałyśmy kawałek galopu, co moja kara wykorzystała w 100 procentach na szalony bieg na oślep, a potem musiałyśmy pokonać drewnianą przeszkodę w kształcie kaczki. Evil zachowywała się jakby miała zamiar odskoczyć, dlatego dawałam jej jaśniejsze sygnały i mocno trzymałam w łydkach. Udało się, ale bardzo mocno wybiła się z ziemi i ledwo się utrzymałam. Wjechałyśmy do lasu. Ścieżka na początku była dość wąska, ale szybko się rozszerzyła, a przed nami pojawił się rów z wodą. Lekko zwolniłyśmy i na luzie przeleciałyśmy ponad wodą. Konik się rozkręcił. Szła znacznie wydajniej i w sumie ciągle się słuchała. Reagowała na polecenia i robiła to, o co ja poprosiłam, co było tak świetną wiadomością... Dążyłam do tego odkąd tylko pojawiła się w naszej stajni.

Zaraz przed końcem lasu czekała na nas jeszcze konstrukcja, która bodajże fachowo nazywana jest stołem. Było to coś szerokiego, więc mocniej się skupiłyśmy, aby sobie z tym poradzić. W odpowiednim momencie dałam impuls i Evil odbiła się od ziemi by po chwili poszybować w górę. Zawadziła kopytkiem, ale nic się nie stało. Dalej biegła normalnie. Zwolniłam na chwilę do kłusa, ale nie. Wszystko grało. Zbiegłyśmy ze wzniesienia by z całym impetem zeskoczyć z progu wprost do wody. Przeleciała chyba kilka metrów, nieźle...

Strasznie się cieszyła! Rozchlapywała wodę na wszystkie strony. Mniej więcej w połowie podłużnego stawu czekała sobie na nas mała, wąska przeszkódka. Udało nam się wycelować i skoczyć, a potem dobrnęłyśmy do końca jeziorka i wybiegłyśmy na brzeg.

Przed nami jeszcze tylko dwa żywopłoty, dwa zwykłe płoty i domek. Evil była przygotowana na wszystko. Dzielnie szła na przód, skakała bez zawahań, cieszyła się treningiem, szukała ze mną kontaktu i generalnie była dziś świetna. Same oddawane przez nią skoki może nie zawsze zachwycały techniką, ale na ogół były poprawne i mocne.

Przejechałyśmy przez metę, po czym zwolniłam do kłusa, klepiąc ją w nagrodę. Zadowolona z siebie kilka razy parsknęła i opuściła głowę, gdy poluzowałam wodze. Luźnym kłusikiem dojechałyśmy do Amelii i Octavii.

- Nie spieszcie się, stawiajcie na dokładność – powiedziałam przyjaźnie.

Amelia skinęła głową i ustawiła konia pod dębem.

- Trzy... czteee...ry!

Ruszyły galopem prosto na beczkę. Avi pozwoliła się zwolnić przed skokiem, dlatego wszystko jak najbardziej się udało. Poradziły sobie ładnie, koń podkurczył nóżki i wyciągnął głowę. Zaraz potem pędziły już na kłodę.

Klaczka fajnie, żwawo kicnęła sobie przez nią praktycznie bez wysiłku. Pomyślałam, że chciałabym się na niej przejechać. Ale wtedy Evil dała mi znać, że to ona jest najpiękniejszym, najdzielniejszym i w ogóle najlepszym rumakiem, prawie mnie zrzucając. Wróciłam do obserwacji drugiej pary. Właśnie przecinały łąkę w pełnym galopie. Na swojej drodze zauważyły tę przerażającą kaczkę, więc zwolniły. Zastanawiałam się, czy Avi się przestraszy, ale nie. Pokonała przeszkodę bez żadnego ale, chyba widywała już gorsze rzeczy. Po chwili wjechały do lasu. Nie za bardzo mogłam zobaczyć ich dokonania na rowie i stole, ale odliczałam po cichu sekundy. Zmieściły się w 24, czyli wszystko grało. Trochę zwolniły przy zjeździe z górki, ale gdy Avi zobaczyła jeziorko przyspieszyła. Zeskoczyła z progu i poszybowała daleeeko w głąb stawu. Ciszyła się prawie tak samo jak moja kara. Wąska przeszkódka poszła im dobrze, ale potem Mel miała drobny problem z utrzymaniem tempa i klacz na chwilę zwolniła do kłusa, nie bardzo chcąc wychodzić z wody. W końcu jednak im się udało i spokojnie najechały na wysoki żywopłot. Octavia wybiła się z dużą siłą, w dobrym miejscu, co zaowocowało pięknym skokiem. Dalej czekał na nich płot „złamany” w środku. Musiały skoczyć właśnie ponad owym złamaniem. Amelia mocniej docisnęła łydki, bojąc się wyłamania, ale Octavia nie zawiodła i tym razem. Poradziła sobie ładnie, chociaż prawie zahaczyła tylnym kopytem. Najwyraźniej była już zmęczona, ponieważ kolejne dwie przeszkody pokonała jakoś tak... ledwo. Na żywopłocie mocno przyczesała sobie kopytka. Na ostatnim elemencie trasy wykorzystała resztki energii, ale za to wyszło bardzo dobrze. Kłusem podjechały do nas.

- Nieźle. - Uśmiechnęłam się. - Widać postępy.

- Serio? - ucieszyła się.

- Jasne, idzie wam coraz lepiej.

Ruszyłyśmy wolnym kłusikiem w drogę powrotną do stajni. Tym razem wybrałyśmy najkrótszą możliwą trasę, ale i tak zajęła nam prawie kwadrans. Koniska się rozluźniły, szły naprawdę fajnie. Kiedy dojechałyśmy do Dragon Hill, stwierdziłyśmy, że zostawimy je obie na padoku. Wydawało mi się, że się polubiły, a mojej karej przyda się kumpela. Zdjęłyśmy im sprzęt i puściłyśmy je tam luzem. Chwilę obserwowałyśmy czy się nie pokopią, ale tylko chwilę się poganiały, a potem przeszły do tarzania.

Ostatnie posty
Archiwum
Tagi:
Nie ma jeszcze tagów.
Follow Us
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page