top of page

Trening skokowy


Vratislava & Ruska

*Celtic Rose & Megan

Only The One & Valentine


Za oknem robiła się już wiosna. Postanowiliśmy wziąć kilka koni i poskakać na otwartym placu, coby poczuć ten nastrój i przy okazji rozruszać wierzchowce. Wybrałam sobie Vratislavę, Megan zaklepała Celtic Rose, a Valentine postanowiła wziąć swoją Only The One. Ruszyłyśmy do stajni, w drodze wcinając paczkę prażynek. Miałyśmy po połówce jabłka dla naszych kochanych kobyłek.

Skrzynki ze szczotkami jak zwykle stały przy boksach, więc od razu zabrałyśmy się za czyszczenie. Vrati nie była tym zachwycona i strasznie się nierciło, przez co zeszło nam na to dwa razy więcej czasu. To samo działo się w boksie Only, która cała w skowronkach chciała już wyjść ze stajni. Jedynie Celtic zachowywała się jak należy i grzecznie stała, gdy Meg ją szczotkowała.

Wyszłyśmy po sprzęt do siodlarni. Po chwili zastanowienia w końcu wybrałyśmy odpowiednie komplety.

Only The One: ogłowie, siodło, czaprak , ochraniacze

Starałyśmy się w miarę szybko przygotować koniska, bo stawały już na głowie z tej niecierpliwości. Kiedy w końcu miały na grzbietach siodło - wyprowadziłyśmy na na korytarz, a potem niespiesznie (mhm, chciałoby się) wyszłyśmy z nimi przed stajnię. Vrati była z nich wszystkich najwyższa, a mi tak bardzo nie chciało się wsiadać z ziemi, więc podprowadziłam ją sobie pod schodki. Podciągnęłyśmy popręgi i wolnym stępem ruszyłyśmy na plac. Klaczki rozglądały się po okolicy, rżąc, kiedy zobaczyły na padoku konia. Miałyśmy raczej luźne wodze, nie musiałyśmy ich popędzać, bo same szły bardzo żwawo.

Bramka była już otwarta, a na wieeelkich placu stały już przeszkody przygotowane do treningu w klasie P oraz kilka niższych przeszkód. Na ziemii gdzieś na uboczu leżały też sobie ładnie ułożone drążki sztuk pięć.

- Kto nam będzie obsługiwał przeszkody? - zapytała Meg.

- Feliks obiecał, że przyjdzie pomóc - odparła Val, zbierając wodze Only, bo klaczka zaczęła już kombinować. Trochę się szarpała, chciała już działać, a stęp ja nudził. Valentine zaczęła robić z nią wszelkie ujeżdżeniowe ćwiczenia, wykonywały dużo wolt i serpentyn oraz slalomów dookoła stojaków. Co jakiś czas zatrzymywały się i ruszały po kilku sekundach lub prezentowały średnio pięky przykład zwrotu.

- Lepiej niech sobie załatwi przyjaciela. Twoje chucherko samo sobie nie poradzi - odpowiedziała jej Megan, która świetnie radziła sonie z Rosie. Klacz szła równo i żwawo. Na początku trochę interesowała się tym, co dzieje się za płotem (kawałek dalej Emilie sadziła kwiatki), ale szybko przestała, gdy amazonka kazała się jej skupić na półwoltach i wężykach.

Tymczasem Vrati uparcie ze mną walczyła. Wyrywała mi wodze (znaczy - starała się wyrwać), unosiła łepetynę aż po samo niebo, stawiała się i ogólnie miałam co robić. Kochana. Nie chcę żebym się nudziła.

Cały czaas pracowałam nad tym, by łaskawie opuściła śliczną główkę. Próbowałam ją zainteresować ćwiczeniami. Robiłyśmy mnóstwo wolt i serpentyn, a później doszły także zwroty i cofania. Jednak klacz miała mnie gdzieś i tylko czasami przejawiała jakieś śladowe ilośc chęci do współpracy. Pomyślałam, że jak będę uparta to w końcu odpuści. Jednak ona wymyśliła sobie nowy manewr - w narożnikach zatrzymywała się i stała, albo skręcała w zupełnie odwrotnym kierunku, silnie walcząc ze mną gdy chciałam ją od tego odwieść.

Megan dała mi kilka wskazówek, miała na to czas, bo jej rumak był dziś aniołkiem, a kiedy wprowadziłam je w życie - zaczęło się coś dziać. W sensie - coś pozytywnego. Vrati powolutku mi odpuszczała, opuściła głowę, szła żwawiej.

Only i Val zakłusowały - a był to kłus-torpeda. Śmigały po całej hali, co jakiś czas kręcąc jakieś koła albo amieniając kierunek. Byłam w szoku jak taka drobna konica może tak szybko przebierać nogami. Jej przyszłość to wyścigi kłusaków.

Wkrótce także ja i Vrati ruszyłyśmy kłusikiem. Na początku był wolny, próbowałyśmy się dogadać. Chyba zaczynało się udawać. Klaczka zaczęła wykonywać moje polecenia,, czasami nawet robiła to od razu.

Celtic Rose płynnie przeszła do wyższego chodu i energicznie poruszała się po pierwszym śladzie. Po kilku okrążeniach ze zmianami kierunku, Meg zaczęła prosić ją o wolty i serpentyny, a później wróciła na ścianę. Na krótkich ścianach troche ją zbierała, a na długich leciały ze sporą prędkością. Później odwrotnie.

Póki co postanowiłam rozruszać konia, więc jeździłam sobie kłusem pośrednim po całym placu. Kiedy Vrati zaczynała sie bunotwać stosowałam półparady albo wjeżdżałam na woltę i tam się z nia dogadywałam. Jakoś tam nam, w kazdym razie, szło.

Uwielbiałam patzeć na Valentine i Only, ponieważ stanowiły tak zgrany zespół , że uśmiech sam pchał się na usta. Obydwie wariatki i obydwie kochające szybkość. Zasuwały po placu, czasami przejeżdżały przez drążki albo robiły jakąś woltę. Klaczka wydawała się być bardzo zadowolona i z ochotą wykonywała każde polecenie.

Wtedy nadszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Feliks, a za nim dużo bardziej ponury Denys.

- To czego sobie życzycie, dziewczyny? - zapytał wesoło pierwszy.

Zerknęłam na Val. Jej rumak skakał niższe klasy niz Celtic i Vratka, więc to jej dałyśmy prawo wyboru. Po krótce streściła chłopakowi swoją wizję, obejmującą przeszkody nie wyższe niż 90 cm. Poprosiła także o przemienienie drążków na cavaletti. Denys pobiegł po te stojaczki, a Felek zabrał się do ustawiania drągów. Poszło im raz dwa.

Najechałam z Vratislavą na owe cavaletti, mocno pilnując jej w łydkach. Nie stawiała się, chętnie podnosiła nogi i ani razu nie puknęła. Poklepałam ją i w czasie gdy robiłam najazd z drugiej strony, to Celtic spróbowała wykonać ćwiczenie. Poszło jej równe dobrze, koniska miały dziś świetną energię.

Przejechałyśmy to jeszcze mniej więcej po dwa razy, Only także radziła sobie dobrze. Miała siłę i imponujący zapał.

Parkur prezentował się tak:

  1. krzyżak 50 cm

  2. stacjonata 80 cm

  3. okser 90 cm

  4. doublebarre 90 cm

  5. stacjonata 70 cm

  6. stacjonata 80 cm

Pierwsza miałam jechać ja. Czemu? Nie wiem... Tak wyszło. Ale najpierw oczywiście trzeba było koniska przegalopować. Ustawiłyśmy się w tym samym kierunku w duuużych odstępach.

Kiedy Vrati wyrwała do przodu, chwilowo zwątpiłam w siebie, ale po kilku krokach ogarnęła się i szła normalnie. Zwolniłyśmy tempa (o dziwno mnie posłuchała) i sobie patatajałyśmy. Tak samo było z Celtic. Klaczka potrafiła utrzymac swoją energię na wodzy, bez problemu pozwalała się zwalniać.

Natomiast Only... Eh, Only pędziła jak chciała, wyprzedzając nas dwa razy podczas wykonywania tego samego okrążenia. Po zmianie kierunku było to samo, ale najwidoczniej było jej to potrzebne, bo potem cały czas działała bez zarzutu.

Porządnie wygalopowałyśy rumaki, spuściłyśmy z nich parę, poćwiczyłyśmy lotne - w miarę możliwości i ogólnie - było fajnie.

- No to lecisz Ruska! - krzyknęła Meg, zwalniając Rosie do kłusa.

Skinęłam głową i wybrałam najodpowiedniejszy najazd na krzyżaczka. Vrati porzadnie przyspieszyła i nie zdążyłam jej wyhamować, przez co skoczyła bardzo płasko. No ale skoczyła, co to dla niej takie mikre... Dalej skierowałyśmy się na czerwono - zielonkawą stacjonatkę. Tym razem pilnowałam wolniejszego tempa. Wymogłam na klaczy skupienie się na jakości skoku, a nie szybkości. Było znacznie lepiej. Silnie odbiła się od ziemii i oddała skok z dużym zapasem. Podczas drogi do oksera troszkę się pokłóciłyśmy, ona chciała sciąć zakręt, a ja zamierzałam ładnie go wyjechać, by najechać prosto na środek przeszkody. W efekcie skoczyłyśmy tuż przy stojaku, a ja prawie straciłam strzemiona.

- Nie pozwól jej rządzić, Rusi! - Kibicowała mi Meg.

No dobra... Wzięłam głęboki oddech, korzystając z tego, że nasz doublebarre znajduje się na drugim końcu placu. Dawałam wierzchowcowi znać, że to ja jestem alfą. Chyba to zaakceptowała, bo skok poszedł nam ładnie. Klacz się skoncentrowała, była grzeczna, fachowa. Pozostałe dwie stacjonaty tworzyły szereg. Vrati nie miała żadnego problemu z pokonaniem go. Była porządnie rozudzona i głodna wyzwań. Na razie jednak musiała zadowolić się kłusem w towarzystwie Celtic Rose.

Tymczasem Val zagalopowała i błyskawicznie najechała na krzyżaka. Only miala takie super przyspieszenie, ze byłam w szoku, że przy takiej prędkości, tak wysoko skacze. Była bardzo pewna siebie, nie widziała problemu w niczym. Każdą przeszkodę traktowała jak jakąś tam małą belkę. Zanim sie zoreintowałam byly juz na trzeciej przeszkodzie. Klaczka wystrzeliła z ziemii i niemal przefrunęła ponad drągami, pięknie baskilując. W sekundę pokonała trasę dzielącą ją do doublebarre'a, którego za chwilę przeskoczyła w równie pięknym stylu. Matko, ten koń jest jak gepard... Powaliła mnie na kolana swoim wykonaniem szeregu. Hop, wyskok, hop! Wszystko działo się tak szybko, że szok.

Biłyśmy brawo.

Przyszedł czas na Megan i Celtic Rose. Klaczka zrobiła się trochę ospała przez 5 minut stępa na luźnej wodzy, ale po przeskoczeniu krzyżaczka obudziła się na dobre. Postawiła uszy na baczność, wyraźnie zaangażowała się w trening i złapała z Meg fajny kontakt. Normalnie jest trochę bardziej oporna przez całą jazdę, jednak dziś miała dobry dzień.

Szło jej świetnie, takie małe przeszkódki nie były dla niej żadnym wyzwaniem. Pierwszą stacjonatę pokonała zupełnie na luzie, bez przemęczania się. Technicznie było średnio, ale wiedziała, że jej tok rozumowania to coś jak: "przy niskich nie będę się przemęczać", więc byłam cierpliwa. Ładnie przeskoczyła przez oksera, chociaż Megan musiała jej dać porządny impuls. Przed doublebarrem trochę przygasła, jednak już po oddaniu skoku wstąpiła w nią nowa eneegia, więc pozostałe przeszkody zaatakowała jak rasowy sportowiec.

Feliks i Denys podnieśli belki o 30 cm.

Tym razem pierwsza poszła Val, która po tym przejeździe miała już sobie rozstępować konia i wracać do stajni. Only zagalopowała od delikatnej łydki i od razu rozwinęła super prędkość. Wykonały jedno pełne okorążenie, ale potem Valentine nieco ją zwolniła, wiedząc, że lepiej nie przesadzać. Mimo to ndal było szybko. Krzyżak zmienił się w taką przeszkodę... która w sumie po częsci mogła robić za krzyżaka. No nic, ważne, że Only przeszkoczyła ją z wielkim zaanagżowaniem i ślicznie podkurczonymi kopytkami. Dalej było jeszcze lepiej. Klaczka miała w sobie prawdziwy potencjał i nawet tak wysokie (jak na nią wysokie) przeszkody nie stanowiły dla niej problemu. Albo stanowiły, jednak nie dawała tego po sobie poznać. Brała zakręty jak samochód wyścigowy, a na prostych leciała przed siebie. Wszystkie oddane skoki podobały mi się bardzo. Były dobrze wymierzone, konik wyglądał świetnie, rozciągał się, wyciągał głowę, kulił nogi. Amazonka także prezentowała się od najlepszej strony: nic dodać, nic ująć.

Przegalopowały kilkanaście metrów po pokonaniu szeregu. Val wyklepała swojego wierzchowca i zwolniła do kłusa.

- Jestem z ciebie dumna! - powiedziałam ze śmiechem, a Megan uśmiechnęła się do niej i spięła Rosie do galopu.

- Dzięki, dzięki, ale to moja mała zasługuje na pochwały. I duuużo marchewek. -Przytuliła się do szyi, stępując już na luźnej wodzy dookoła Vrati. Średnio się jej to podobało, ale była w stanie to przetrawić.

- Panna Megan Summers na koniu Celtic Rose! - zapowiedziałam je.

Meg pokazała nam język, ale zaraz potem skupiła się na koniu. Tak jak podejrzewałam, Celtic ożywiła sie widząc wyższe przeszkody.

Zrobiły sobie okrążenie dookoła przeszkód, a potem płynnie najechały na pseudokrzyżaka. Celtic wybiła się z taką siłą, że aż się zdziwiłam, że ma w sobie tyle mocy. Miała czujnie postawione uszy, przy skoku zawsze baskilowała i chowała pod siebie nóżki. Za wszelką cenę starała się ścinać zakręty, ale Megan pilnowała jej i cierpliwie tłumaczyła, że liczy się dokładność. Widać było, że koń jest ciężki do prowadzenia. Ma swoje zdanie, a jeśli jeździec się z nim nie zgadza - jest bunt. Popędziły na oksera, ale niedługo przez skokiem zwolniły by skupić się na stronie technicznej. Podobało mi się zaanagżowanie tej klaczy, bardzo kochała to co robiła i starała się wypaść jak najlepiej, mimo że często dochodziło do kłótni między nią, a Megan. Przed doublebarrem Rosie zaczęła wyrywać wodze, szarpiąc się. Jednak amazonka nie dała sobie w kaszę dmuchać i zdążyła w miarę ogarnąć swojoego wierzchowca. Co prawda skok został oddany średnio pięknie, ale nie było zrzutki. Popędziła ją trochę na prostej, by potem wyciszyć konia, wykonać półparadę i ładnie przeskoczyć przez cały szereg. Poluźniła wodze i wyklepała konia.

- No Rusia, dajesz!

Vrati trochę się zastała, więc na początek ruszyłyśmy sobie łagodnym kłusikiem. Do galopu przeszłyśmy dopiero chwilę później i też na razie spokojnie przejechałyśmy sobie okrążenie po pierwszym śladzie. Wykonałyśmy dużą półwoltę ze zmianą kierunku poprzez lotną i skierowałyśmy się na pierwszą przeszkodę. Było łagodnie, dodałam mocniejszy impuls, bo miałam wrażenie, że klacz wyłamie. Ale ona zaskoczyła mnie mocnym wybiciem, przez co prawie wyleciałam z siodła. Jakoś utrzymałam równowagę, zebrałam wodze i skierowałam Vrat na stacjonatę. Konik porządnie się podekscytowałam i musiałam włożyć wiele siły i cały mój dar przekonywania w zwolnienie jej. Nie podobało się, więc unosiła łeb. Skok oddałyśmy tak sobie, bardziej jak sarenki niż koń. Nie mniej jednak - bez zrzutki. Po długim, płynnym najeździe rozprawiłyśmy się z okserem. Poszło gładko. Jako, że do doublebarre'a miałysmy spory kawałek- nieco przyspieszyłyśmy. Było by cudownie gdyby pozwoliła się wyhamować przed przeszkodą... Eh, no ale nic. Jakoś tam poszło. Co prawda przeżywałam na jej grzbiecie kryzys, ale postanowiłam się nie poddawać. Cały czas dawałam jej jasne sygnały, czasami także głosowe. Zwykle wykonywała polecenia od razu, chyba, że się z nimi nie zgadzała. Wtedy je ignorowała, a kiedy robiłam półparadę, albo woltę (jak przed szeregiem) decydowała się rozpatrzeć moją prośbę ponownie. Ogólnie czułam, że ma mnie raczej gdzieś. W końcu wylądowałyśmy po ostatniej przeszkodzie i zwolniłyśmy do kłusa. Poklepałam konia.

- Muszę się za ciebie wziąć, kochanie - powiedziała Meg, kręcąc głową. - Dawno się nie skakało, co?

- No troszkę... A jak już, to takie małe te hopki były...

- Widać, widać.

Valentine zniknęła już z placu, pojechała rozsiodłać Only, a za nią poszedł Feliks. Denys, jak zwykle w swoim świetnym humorze, podwyższył nam belki do 135 cm.

- Wiesz co, jedź pierwsza. Póki jest trochę zmęczona, może będzie grzeczniejsza. I pamiętaj, żeby być zdecydowaną, pewną siebie... dawać jasne sygnały... Jak zacznie wariowac to kręć wolty, na treningu sobie możesz robić nawet po dwie przed każdą przeszkodą, a konica w końcu sie nauczy.

Skinęłam głową i zagalopowałam. Okazało się, że na złą nogę, toteż na przekątnej wykonałyśmy ładną lotną i popędziłyśmy w kierunku pierwotnie krzyżaka, a aktualnie - tripplebarrem. Vrati była grzeczna, skupiła się na swoich krokach, a kiedy ścisnęłam ją łydkami wybiła się i ładnie przeskoczyła. Zaraz potem zaczęło się robić ciekawie, bo przypomniała sobie o gnębieniu mnie. Ale nie dałam sobą pomiatać, wymusiłam na niej małą woltę, a czując, że się ogarnęła wróciłam do wyjeżdżania na stacjonatę. Zaskoczyłam ją, oddała skok świetnie. Megan krzyczała coś, że "dobrze" i że "super!", więc z uśmiechem najechałam na oksera. Klacz chyba stwierdziła, że skoro może się wykazać i poskakać fajne wysokościowo przeszkody to da mi spokój, bo do końca przejazdu była już bardzo grzeczna i kontaktowa. Meg powiedziała mi potem, że świetnie prezentuje się na wyższych przeszkodach i widać wyraźną różnicę w jej zachowaniu. Potrafi się wtedy o wiele lepiej skoncentrować. Wyklepałam ją i na luźniejszych wodzach zaczęłam rozstępowywać na końcu placu, by nie przeszkadzać Celtic Rose, która właśnie atakowała tripple'a.

Wybiła się trochę za daleko, ale uratowała skok mocno podciągając pod siebie kopytka. Wyglądała genialnie, rasowy skoczek. Meg stawiała dziś przede wszytskim na dokładność, więc klacz musiała wyjeżdżać każdy zakręt, co bardzo się im opłaciło. Dzięki temu miały prosty najazd na każdą przeszkodę. Rosie ambitnie podchodziła do skoków i zawcze dawała z siebie 100%. Przed okserem troszkę się zawahała, ale Megan nie pozwoliła jej skapitulować. Klacz puknęła kopytem w belkę, ale na szczęście belka utrzymała się na swoim miejscu, więc bez stresu pomknęły dalej. Były zgrane i wyraźnie ze sobą współpracowały. Polegały na sobie. To było dobre, skoki oddawane przez nie wyglaądały lepiej, były mocniejsze, dokładniejsze. Koń się słuchał, szedł żwawo, równo, ale nie szarżował. Idealnie. Najechały na szereg i jak zwykle Rosie pokonała go na medal. Lubiła je i było to widać. Na koniec zwolniły do kłusika. Meg wyklepała rumaka i pozwoliła mu pobegać na luźnej wodzy.

Dostałam sms...


Od: Sky

zwlnisz mnie z ostatniej elekcji? Pls


Uśmiechnęłam sie pod nosem.


Do: Sky

A co masz??

Od: Sky

historię, ale nie ma żadnego sprawdzianu czy coś. Proooszę!

Do: Sky

Dobra, napiszę do pani. Ale wracasz do domu sama ;p

Od: Sky

Dzięki! <3


Po porządnym rozstępowaniu koni zaprowadziłyśmy je pod stajnie i zsiadłyśmy. Sprzęt odstawiłyśmy chwilowo na płot, czapraczki musiały sobie trochę poschnąć... Koniska szybko znalazły się w boksie, dostały po kilka cukierasów

Ostatnie posty
Archiwum
Tagi:
Nie ma jeszcze tagów.
Follow Us
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square

© 2023 by The ATLANTA GOLF CLUB. Proudly created with Wix.com

  • google-plus-square
  • Twitter Square
  • facebook-square
bottom of page